Borys nie-wysłuchany

– Słuchaj Borys… – Pepito nawet nie dokończył swojej wypowiedzi, bo ze zdumieniem zauważył jak w oczach Borysa wzbiera gniew.

– Słuchaj, słuchaj i słuchaj, zawsze słuchaj! A mnie kto posłucha?! – wykrzyczał Borys – zajmujesz się tylko sobą, po całych dniach ględzisz o tym co u ciebie słychać, jak się czujesz i takie tam. Pewnie nawet ci do głowy nie przyjdzie, że i ja mógłbym chcieć ci coś opowiedzieć! A wystarczy tylko zapytać i POSŁUCHAĆ! – Borys aż trząsł się ze wzburzenia. Długo skrywana frustracja wylała się z niego wartkim strumieniem.

Borys nigdy nie był zbyt rozmowny, za to był niezwykle cierpliwym słuchaczem. Zawsze z uwagą słuchał wszystkiego, co Pepito miał mu do powiedzenia, dopytywał, kiwał głową, mruczał. Skupiał na nim całą swoją uwagę. Nic więc dziwnego, że Pepito żył w przekonaniu, że Borys uwielbia go słuchać i nic innego do szczęścia mu nie potrzeba.

– O rany! Co się tak wkurzasz? – Pepito szybko się uporał ze zdumieniem i wrócił do typowego dla siebie, spoko podejścia do życia – mów, co tam ci leży na wątrobie! – zrządził zarządził? i nawet usiadł, żeby podkreślić, jak bardzo jest zainteresowany odpowiedzią. Jednocześnie zerknął jednak na zegarek i zauważył, że w sumie to trochę mu się spieszy, więc pomyślał, że jakby tak ten Borys w miarę szybko się wypowiedział, to byłoby fajnie. Żeby więc dodać Borysowi otuchy i zmobilizować go do otwartości, zaczął stukać nogą w podłogę i wiercić się na krześle, a także mimowolnie wzdychać i zerkać na zegarek.

Borys jednak milczał i patrzył jak Pepito się stara i jak bardzo jest to dla niego trudne. Stało się dla niego jasne, że przestrzeń Pepita wypełnia Pepito, a przestrzeń Borysa …też Pepito.

– Jak to się stało? – zamyślił się Borys – czy to ja uznałem, że to co mnie dotyczy jest nieważne, czy może uznałem, że grzecznie jest słuchać i czekałem, aż na mnie przyjdzie pora, ale w efekcie utknąłem w roli tego, który słucha i nie jest o nic pytany?

Borys poczuł głęboki smutek. Oto bowiem odkrył, jak dużo chciałby opowiedzieć, ale zupełnie nikogo to nie interesuje. Rozejrzał się wkoło i nigdzie nie dostrzegł przestrzenie przestrzeni? dla Borysa…

Zrezygnowany wyszedł z kuchni, nie odzywając się do Pepita ani jednym słowem.

Pepito z ulgą zerwał się z krzesła i zaczął się ubierać, bo przecież się spieszył. Nagle jednak się zatrzymał, uświadomił sobie bowiem, że jak już dotrze tam, gdzie ma dotrzeć, to później wróci, a jak wróci, to od razu opowie Borysowi co przeżył, bo przecież przeżycia nabierają sensu i smaku dopiero jak się je opowie. Ale czy teraz Borys będzie chciał go słuchać? Pepito poczuł się dziwnie. Gdy zniknęła ta oczywista możliwość podzielenia się swoim światem z Borysem, wszystkie te przygody i atrakcje jakby nieco zblakły. Jeśli miałby z tymi przeżyciami zostać sam, to już wolał posłuchać Borysa. Zdjął założoną już kurtkę i buty i wyruszył na poszukiwanie Borysa i jego historii.

– Słuchaj Borys… – Pepito nawet nie dokończył swojej wypowiedzi, bo ze zdumieniem zauważył jak w oczach Borysa wzbiera gniew.

– Słuchaj, słuchaj i słuchaj, zawsze słuchaj! A mnie kto posłucha?! – wykrzyczał Borys – zajmujesz się tylko sobą, po całych dniach ględzisz o tym co u ciebie słychać, jak się czujesz i takie tam. Pewnie nawet ci do głowy nie przyjdzie, że i ja mógłbym chcieć ci coś opowiedzieć! A wystarczy tylko zapytać i POSŁUCHAĆ! – Borys aż trząsł się ze wzburzenia. Długo skrywana frustracja wylała się z niego wartkim strumieniem.

Borys nigdy nie był zbyt rozmowny, za to był niezwykle cierpliwym słuchaczem. Zawsze z uwagą słuchał wszystkiego, co Pepito miał mu do powiedzenia, dopytywał, kiwał głową, mruczał. Skupiał na nim całą swoją uwagę. Nic więc dziwnego, że Pepito żył w przekonaniu, że Borys uwielbia go słuchać i nic innego do szczęścia mu nie potrzeba.

– O rany! Co się tak wkurzasz? – Pepito szybko się uporał ze zdumieniem i wrócił do typowego dla siebie, spoko podejścia do życia – mów, co tam ci leży na wątrobie! – zrządził zarządził? i nawet usiadł, żeby podkreślić, jak bardzo jest zainteresowany odpowiedzią. Jednocześnie zerknął jednak na zegarek i zauważył, że w sumie to trochę mu się spieszy, więc pomyślał, że jakby tak ten Borys w miarę szybko się wypowiedział, to byłoby fajnie. Żeby więc dodać Borysowi otuchy i zmobilizować go do otwartości, zaczął stukać nogą w podłogę i wiercić się na krześle, a także mimowolnie wzdychać i zerkać na zegarek.

Borys jednak milczał i patrzył jak Pepito się stara i jak bardzo jest to dla niego trudne. Stało się dla niego jasne, że przestrzeń Pepita wypełnia Pepito, a przestrzeń Borysa …też Pepito.

– Jak to się stało? – zamyślił się Borys – czy to ja uznałem, że to co mnie dotyczy jest nieważne, czy może uznałem, że grzecznie jest słuchać i czekałem, aż na mnie przyjdzie pora, ale w efekcie utknąłem w roli tego, który słucha i nie jest o nic pytany?

Borys poczuł głęboki smutek. Oto bowiem odkrył, jak dużo chciałby opowiedzieć, ale zupełnie nikogo to nie interesuje. Rozejrzał się wkoło i nigdzie nie dostrzegł przestrzenie przestrzeni? dla Borysa…

Zrezygnowany wyszedł z kuchni, nie odzywając się do Pepita ani jednym słowem.

Pepito z ulgą zerwał się z krzesła i zaczął się ubierać, bo przecież się spieszył. Nagle jednak się zatrzymał, uświadomił sobie bowiem, że jak już dotrze tam, gdzie ma dotrzeć, to później wróci, a jak wróci, to od razu opowie Borysowi co przeżył, bo przecież przeżycia nabierają sensu i smaku dopiero jak się je opowie. Ale czy teraz Borys będzie chciał go słuchać? Pepito poczuł się dziwnie. Gdy zniknęła ta oczywista możliwość podzielenia się swoim światem z Borysem, wszystkie te przygody i atrakcje jakby nieco zblakły. Jeśli miałby z tymi przeżyciami zostać sam, to już wolał posłuchać Borysa. Zdjął założoną już kurtkę i buty i wyruszył na poszukiwanie Borysa i jego historii.

– Słuchaj Borys… – Pepito nawet nie dokończył swojej wypowiedzi, bo ze zdumieniem zauważył jak w oczach Borysa wzbiera gniew.

– Słuchaj, słuchaj i słuchaj, zawsze słuchaj! A mnie kto posłucha?! – wykrzyczał Borys – zajmujesz się tylko sobą, po całych dniach ględzisz o tym co u ciebie słychać, jak się czujesz i takie tam. Pewnie nawet ci do głowy nie przyjdzie, że i ja mógłbym chcieć ci coś opowiedzieć! A wystarczy tylko zapytać i POSŁUCHAĆ! – Borys aż trząsł się ze wzburzenia. Długo skrywana frustracja wylała się z niego wartkim strumieniem.

Borys nigdy nie był zbyt rozmowny, za to był niezwykle cierpliwym słuchaczem. Zawsze z uwagą słuchał wszystkiego, co Pepito miał mu do powiedzenia, dopytywał, kiwał głową, mruczał. Skupiał na nim całą swoją uwagę. Nic więc dziwnego, że Pepito żył w przekonaniu, że Borys uwielbia go słuchać i nic innego do szczęścia mu nie potrzeba.

– O rany! Co się tak wkurzasz? – Pepito szybko się uporał ze zdumieniem i wrócił do typowego dla siebie, spoko podejścia do życia – mów, co tam ci leży na wątrobie! – zrządził zarządził? i nawet usiadł, żeby podkreślić, jak bardzo jest zainteresowany odpowiedzią. Jednocześnie zerknął jednak na zegarek i zauważył, że w sumie to trochę mu się spieszy, więc pomyślał, że jakby tak ten Borys w miarę szybko się wypowiedział, to byłoby fajnie. Żeby więc dodać Borysowi otuchy i zmobilizować go do otwartości, zaczął stukać nogą w podłogę i wiercić się na krześle, a także mimowolnie wzdychać i zerkać na zegarek.

Borys jednak milczał i patrzył jak Pepito się stara i jak bardzo jest to dla niego trudne. Stało się dla niego jasne, że przestrzeń Pepita wypełnia Pepito, a przestrzeń Borysa …też Pepito.

– Jak to się stało? – zamyślił się Borys – czy to ja uznałem, że to co mnie dotyczy jest nieważne, czy może uznałem, że grzecznie jest słuchać i czekałem, aż na mnie przyjdzie pora, ale w efekcie utknąłem w roli tego, który słucha i nie jest o nic pytany?

Borys poczuł głęboki smutek. Oto bowiem odkrył, jak dużo chciałby opowiedzieć, ale zupełnie nikogo to nie interesuje. Rozejrzał się wkoło i nigdzie nie dostrzegł przestrzenie przestrzeni? dla Borysa…

Zrezygnowany wyszedł z kuchni, nie odzywając się do Pepita ani jednym słowem.

Pepito z ulgą zerwał się z krzesła i zaczął się ubierać, bo przecież się spieszył. Nagle jednak się zatrzymał, uświadomił sobie bowiem, że jak już dotrze tam, gdzie ma dotrzeć, to później wróci, a jak wróci, to od razu opowie Borysowi co przeżył, bo przecież przeżycia nabierają sensu i smaku dopiero jak się je opowie. Ale czy teraz Borys będzie chciał go słuchać? Pepito poczuł się dziwnie. Gdy zniknęła ta oczywista możliwość podzielenia się swoim światem z Borysem, wszystkie te przygody i atrakcje jakby nieco zblakły. Jeśli miałby z tymi przeżyciami zostać sam, to już wolał posłuchać Borysa. Zdjął założoną już kurtkę i buty i wyruszył na poszukiwanie Borysa i jego historii.