Tajemnicze spotkania Borysa

– Hej! Borys, gdzie byłeś jak cię nie było?! – Pepito krzykiem pełnym irytacji przywitał Borysa przekraczającego próg – wiesz dobrze, że nie lubię jak cię nie ma w domu!

Pepito był mocno wzburzony, zwykle bowiem to on miał swoje plany, on wybywał z domu, a Borys był tym, który czekał. Tym razem jednak stało się inaczej. Pepito wrócił do domu, a Borysa nie było. Nie zostawił też żadnego listu, ani wiadomości.

Pepito najpierw myślał, że Borys jak zwykle wyskoczył do kiosku za rogiem po gazetę, albo po coś na kolację. Godziny jednak mijały, a Borysa jak nie było, tak nie było. Pepita zaczęła zwolna dopadać pustka. Trudno mu było sobie znaleźć miejsce i zająć się swoimi sprawami, których przecież zwykle miał tak wiele. Sam się temu dziwił, że kiedy Borys był w pobliżu potrafił zająć się sobą i zupełnie nie zwracać na niego uwagi, kiedy jednak Borysa nie było … no cóż okazało się że zajmowanie się sobą jednak lepiej smakuje w towarzystwie.

Borys tym czasem ze spokojem zdjął buty i kurtkę, wszedł do łazienki żeby umyć ręce i poszedł do kuchni zrobić sobie herbatę.

– Byłem na spotkaniu – odpowiedział zdawkowo, a następnie zaczął nucić pod nosem i nawet delikatnie podrygiwać w rytm swojego nucenia! – Na jakim spotkaniu?! – Pepito nie krył wzburzenia i irytacji – jakie Ty możesz mieć spotkania? Przecież ty lubisz siedzieć w domu! Ciągle siedzisz w domu! – Ale tym razem wyszedłem – ze stoickim spokojem odparł Borys i w skupieniu zajął się wsypywaniem herbaty do czajniczka.

Pepito patrzył w osłupieniu na Borysa, który najwyraźniej wcale nie zamierzał mu wyjawić szczegółów swojego spotkania. Mało tego, Pepito z wolna zaczął sobie uświadamiać, że nie ma prawa na Borysa naciskać i że może Borys ma życie, o którym Pepito nie wie.

Pepito poczuł się nieswojo. Borys był do tej pory dla Pepita stałym i przewidywalnym elementem życia i krajobrazu. Pepito czuł się jak żeglarz, który pływa po morzach, ale wie, gdzie jest jego macierzysty port. Teraz ten port „miał spotkanie”?! Żeglowanie tak nie cieszy, kiedy port „ma spotkanie”!

– A jeżeli to „port” zacznie żeglować? Co wtedy ze mną? – Pepito pod wpływem własnych rozważań, zaczął wpadać w panikę.

Nagle sobie uświadomił, jakie to ważne i cenne, że Borys jest obecny w jego życiu. Jakie to miłe wrócić do domu, kiedy Borys w nim jest i wypełnia całą przestrzeń swoją dyskretną, a zarazem znaczącą obecnością. Jak miło jest przeżywać różne przygody i wiedzieć, że będzie komu o nich opowiedzieć. No i wreszcie, że nigdy tego nie powiedział Borysowi.

Po wzburzeniu Pepita nie zostało ani śladu, pojawił się za to delikatny wstyd, pomieszany z wdzięcznością. Podszedł do Borysa, położył mu łapę na ramieniu i drżącym głosem wybąkał:

– Wiesz Borys, dobrze, że wróciłeś, w ogóle to dobrze, że jesteś, bo wiesz, jesteś dla mnie ważny i w ogóle to nigdy Ci tego nie mówiłem, ale jak jesteś, to czuję się jakoś spokojniej, no i w ogóle … wiesz, no, co ja ci będę dużo mówił, no po prostu, przepraszam, że na ciebie nawrzeszczałem, ale wiesz … się niepokoiłem i się zdziwiłem, że wyszedłeś, bo nigdy nie wychodzisz, no i nie mogłem sobie znaleźć miejsca i …

Borys uśmiechnął się tajemniczo, poklepał Pepita po ramieniu i wychodząc z kuchni rzucił przez ramię:

– Jutro będę później! Mam spotkanie…

– Hej! Borys, gdzie byłeś jak cię nie było?! – Pepito krzykiem pełnym irytacji przywitał Borysa przekraczającego próg – wiesz dobrze, że nie lubię jak cię nie ma w domu!

Pepito był mocno wzburzony, zwykle bowiem to on miał swoje plany, on wybywał z domu, a Borys był tym, który czekał. Tym razem jednak stało się inaczej. Pepito wrócił do domu, a Borysa nie było. Nie zostawił też żadnego listu, ani wiadomości.

Pepito najpierw myślał, że Borys jak zwykle wyskoczył do kiosku za rogiem po gazetę, albo po coś na kolację. Godziny jednak mijały, a Borysa jak nie było, tak nie było. Pepita zaczęła zwolna dopadać pustka. Trudno mu było sobie znaleźć miejsce i zająć się swoimi sprawami, których przecież zwykle miał tak wiele. Sam się temu dziwił, że kiedy Borys był w pobliżu potrafił zająć się sobą i zupełnie nie zwracać na niego uwagi, kiedy jednak Borysa nie było … no cóż okazało się że zajmowanie się sobą jednak lepiej smakuje w towarzystwie.

Borys tym czasem ze spokojem zdjął buty i kurtkę, wszedł do łazienki żeby umyć ręce i poszedł do kuchni zrobić sobie herbatę.

– Byłem na spotkaniu – odpowiedział zdawkowo, a następnie zaczął nucić pod nosem i nawet delikatnie podrygiwać w rytm swojego nucenia! – Na jakim spotkaniu?! – Pepito nie krył wzburzenia i irytacji – jakie Ty możesz mieć spotkania? Przecież ty lubisz siedzieć w domu! Ciągle siedzisz w domu! – Ale tym razem wyszedłem – ze stoickim spokojem odparł Borys i w skupieniu zajął się wsypywaniem herbaty do czajniczka.

Pepito patrzył w osłupieniu na Borysa, który najwyraźniej wcale nie zamierzał mu wyjawić szczegółów swojego spotkania. Mało tego, Pepito z wolna zaczął sobie uświadamiać, że nie ma prawa na Borysa naciskać i że może Borys ma życie, o którym Pepito nie wie.

Pepito poczuł się nieswojo. Borys był do tej pory dla Pepita stałym i przewidywalnym elementem życia i krajobrazu. Pepito czuł się jak żeglarz, który pływa po morzach, ale wie, gdzie jest jego macierzysty port. Teraz ten port „miał spotkanie”?! Żeglowanie tak nie cieszy, kiedy port „ma spotkanie”!

– A jeżeli to „port” zacznie żeglować? Co wtedy ze mną? – Pepito pod wpływem własnych rozważań, zaczął wpadać w panikę.

Nagle sobie uświadomił, jakie to ważne i cenne, że Borys jest obecny w jego życiu. Jakie to miłe wrócić do domu, kiedy Borys w nim jest i wypełnia całą przestrzeń swoją dyskretną, a zarazem znaczącą obecnością. Jak miło jest przeżywać różne przygody i wiedzieć, że będzie komu o nich opowiedzieć. No i wreszcie, że nigdy tego nie powiedział Borysowi.

Po wzburzeniu Pepita nie zostało ani śladu, pojawił się za to delikatny wstyd, pomieszany z wdzięcznością. Podszedł do Borysa, położył mu łapę na ramieniu i drżącym głosem wybąkał:

– Wiesz Borys, dobrze, że wróciłeś, w ogóle to dobrze, że jesteś, bo wiesz, jesteś dla mnie ważny i w ogóle to nigdy Ci tego nie mówiłem, ale jak jesteś, to czuję się jakoś spokojniej, no i w ogóle … wiesz, no, co ja ci będę dużo mówił, no po prostu, przepraszam, że na ciebie nawrzeszczałem, ale wiesz … się niepokoiłem i się zdziwiłem, że wyszedłeś, bo nigdy nie wychodzisz, no i nie mogłem sobie znaleźć miejsca i …

Borys uśmiechnął się tajemniczo, poklepał Pepita po ramieniu i wychodząc z kuchni rzucił przez ramię:

– Jutro będę później! Mam spotkanie…